Prezes PiS był "Gościem Wiadomości". Rozmowa rozpoczęła się od pytań o emocjonalne wystąpienie Kaczyńskiego podczas wczorajszej burzliwej debaty nad zmianą ustawy o Sądzie Najwyższym. Po słowach Borysa Budki, że Lech Kaczyński rozumiał trójpodział władzy zdenerwowany prezes PiS wyszedł na mównicę i zaczął krzyczeć do posłów opozycji: - Wiem, że boicie się prawdy, ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego brata. Zniszczyliście go, zamordowaliście, jesteście kanaliami.
Dzień później w TVP zapewnił, że z niczego się nie wycofuje.
Powiedziałem wczoraj o moralnej odpowiedzialności, owszem, w twardych słowach. Nie wycofuję ich. Gdyby nie ten krzyk na sali, pewnie bym to zrobił troszkę łagodniej, ale sens byłby ten sam. Nie można przekraczać pewnych granic - powiedział Kaczyński. - Był to imperatyw moralny. Dobrze zrobiłem - podkreślił
Tłumaczył, dlaczego zareagował w ten sposób: Nieustannie wysłuchuję zaczepek i nie reaguję na to. Ale kiedy usłyszałem wczoraj nazwisko swojego brata, doszedłem do wniosku, że pewna miara została przekroczona - stwierdził Kaczyński. Dodał, że jeśli taka sytuacja się powtórzy, "będzie interweniował". - Mój brat nie zginąłby, gdyby był otoczony szacunkiem, jaki należy się prezydentowi - podkreślił.
Pytany o forsowane przez PiS kolejne ustawy zmieniające system sądownictwa w Polsce Kaczyński stwierdził, że jego partia przed niczym się nie cofnie. - Jestem przekonany, że wśród wszelkich walk i obstrukcji, a być może nawet awantur, zdołamy to przeprowadzić. Jesteśmy do tego przygotowani - zapewnił. Dodając, że widzi szanse na to, że jego partia ma "na zmianę Polski 8 lat albo i więcej" i jeszcze "trochę planów" na zmiany ma.
Na koniec prowadzący przypomniał słowa I prezes Sądu Najwyższego. Kilka dni temu prof. Małgorzata Gersdorf powiedziała w Sejmie, że "suwerenem jest konstytucja". Co na to Kaczyński?
No, panie redaktorze, konstytucja to jest taka książeczka. W jaki sposób może być suwerenem? - ironizował prezes PiS.
- Sądy są dzisiaj barykadą ochraniającą ten chory system określony kiedyś jako postkomunizm. System oparty na gigantycznym nadużyciu, na tych wszystkich rabunkach i nierównościach - przekonywał Kaczyński.